Co za durna gra! Dawaj jeszcze raz!

Jest kilka takich gier, mogę je policzyć na palcach jednej ręki. Mają one jakąś magiczną moc. Może to magia ich mechaniki, może jakiś drzemiący w nich uśpiony potencjał, a może jeszcze jakieś inne cholerstwo. Nie wiem co to jest – wiem jak działa.

Czytaj dalej

Mage Knight – historia pewnej soboty

11.00
Pakuje gry do Janka, bo umówiliśmy się na Mage Knighta.

No dobra, Mage Knight zajmie z 5 godzin, do tego tłumaczenie zasad. No to jak się spotykamy o 12, to skończymy 18, może przed 19. Janek mówił, że wieczór chce mieć wolny… no to nie będę brał Myrmes, czy innej euro na deser… ale można jeszcze zabrać coś szybkiego… wezmę „Dawno,Dawno Temu…”, na wszelki wypadek, „Wampira” – trzeba go kiedyś testować, a może do Janka przyjedzie wieczorem Magda to będzie te minimalne 5 osób do gry… No dobra, wezmę jeszcze Room 25. Krótka gra, nieduże pudełko, zmieści się. Lepiej na wszelki wypadek mieć. Pewnie wrócimy koło 19-20 do domu, to jeszcze zdążę przeczytać 30 stron instrukcji Eclipse, bo jutro o 12 gramy. Spoko loko, będzie dobrze.
Czytaj dalej

Klimat, czy mechanika?

Jak wspomniałem wstępnie we wpisie The Origin of Geek – gryzie mnie ostatnio kwestia „Co lubię w grach?”. Może ujmę to bardziej ogólnie i zadam pytanie: Co ludzie lubią w grach?

Na podium kryteriów, które przykuwają uwagę graczy stawiam mechanikę gry oraz jej klimat. Od lat zresztą trwa zażarta walka między euro graczami, a zwolennikami gier american style, zwanych ameritrash’em. Czytaj dalej

The Origin of Geek – jak rodzi się uzależnienie

Ostatnimi czasy kilka sytuacji skłoniło mnie do pewnej refleksji:
Im więcej gram, tym mniej czuję co w graniu sprawia mi frajdę. Intrygująca mechanika? Ciekawy temat? Poczucie sprawiedliwości i brak losowości? A może po prostu dobra zabawa, nieważne kto wygra…?
Nie, no tutaj to już się zapędziłem!

Muszę się cofnąć do początków moich przygód z planszówkami, aczkolwiek wydaje mi się, że większość ludzi zaczynała dość podobnie.
Czytaj dalej