Karta-stół! Dinozaur-plansza!

Rzadko grywam z ludźmi wyznającymi zasadę karta-stół. Nie w nowoczesne planszówki. Mam jednak takiego jednego kolegę – Karola, który używa tej zasady bezlitośnie i za każdym razem. Dawno temu, gdy graliśmy sobie w świeżo odpakowane Evo, zastanawiałem się gdzie by tu urodzić nowego Tyranozaura i po mych słowach „Chociaż nie, stawiam go jednak na tym polu” usłyszałem z boku „Hola, Hola, kolego! Dinozaur-plansza!”

Modyfikowanie ruchów
(w swojej turze)

W moim środowisku przyjęło się kontrolowane cofanie ruchów, zwłaszcza po pierwszych partiach w Mage Knighta, gdzie jasno napisano w instrukcji:

Dopóki nie odkryjesz nowych informacji, możesz cofnąć wszystko co zrobiłeś w tej kolejce. Wiemy, że ta gra jest złożona, więc nie ma sensu planować wszystkiego w głowie, bo bardzo by to spowalniało rozgrywkę.

Przyjęło się więc i przy innych tytułach. Rzeczywiście, w złożonych grach znacząco to ułatwia rozgrywkę. W zasadzie w każdej grze pozwalamy sobie obecnie na tego typu manewry – jest Twoja tura, rób co chcesz.
Jak skończysz to daj znać… i spuść wodę.
Nieraz zdarzały się nawet sytuacje, w których podpowiadaliśmy innym graczom, że mogą wykonać coś bardziej korzystnie jeśli np. odpalą wybrane akcje w odwrotnej kolejności. Tyczy się to oczywiście graczy nowych, czy nie ogranych jeszcze z danym tytułem…
U doświadczonych czekamy na skuchę, po czym z niej szydzimy…
To chyba naturalne, nie?

Cofanie ruchów
(po swojej turze)

Przyjęło się u nas nawet przyzwalać ludziom na zmianę decyzji po swojej kolejce. Oczywiście nie później, niż w 6,4 sekundy po zadeklarowaniu końca tury. Wtedy wygląda to jak swoista komisja śledcza: gracz jest wypytywany co chce cofnąć, co zmienić i jeśli otrzyma aprobatę wszystkich graczy może przesunąć drżącymi dłońmi swego przygłupiego pachołka, który nie umiał sam trafić na właściwe pole.

Dlaczego akceptacja wszystkich graczy jest taka ważna chyba wszyscy wiemy…
Nie wiemy? Otóż cofanie ruchów jest rzeczą bardzo umowną i jeśli przy stole choć jedna osoba nie godzi się na tego typu swawolę to NIE WOLNO psuć jej gry.

Nasza przyjazna graczom polityka cofania ruchów sięga nieraz nawet tak ekstremalnych przypadków, że można by je uznać za patologię. Zdarza się to rzadko, przeważnie przy pierwszych partiach w nową grę. Przykładem może być Amerigo i prośba o wymianę zakupionego dwie fazy wcześniej budynku. Człowiek chciał sobie zamknąć małą wyspę, na którą ma wyłączność, ale zamiast budynku w kształcie litery L kupił kwadratowy, zapominając, że port zajmuje jedno z pól wyspy. Ot zwykła ludzka pomyłka, żadne knowania, brak ingerencji we wspólne, dostępne wszystkim zasoby. Machnął się biedaczyna, niech to sobie odczyni.
Warto w takiej sytuacji rzucić tekst typu „Ale ze mnie baran! Kupiłem nie to co trzeba!”
Ludzie widząc czyjąś ułomność i czując swą wyższość oraz władzę są znacznie bardziej skłonni wybaczyć nieszczęśnikowi niedbalstwo i pozwolić na naprawienie szkody…
albo po prostu nie chcą słuchać jego jojczenia.

Oczywiście tak się teraz wymądrzam, bo owym nieszczęśnikiem byłem wtedy ja.

Zdarza się jednak też, że zechcę zapytać po czyjejś turze – z czystej ciekawości (i po upewnieniu się, że zadeklarował jej koniec) „Czemu nie wziąłeś jedzenia? Przecież zaraz faza żywienia”
I szczerze nie cierpię, gdy w tym momencie taka osoba zmienia swój ruch, udając, że nic się nie stało… mimo, że zakończyła turę…

Cóż, zapewne są dwie strony kija, a każdy medal ma dwa końce.
Co kraj to obyczaj. A jak jest u Was?
Nazistowskie Niemcy, czy Wolna Amerykanka?